Mam dom w Górach Świętokrzyskich 

W tym roku weszłam w posiadanie (wspólnie z siostrą) domu po rodzicach, który został wybudowany w latach 60-tych ubiegłego stulecia – taka typowa PRL-owska kostka, jakich dużo w naszej polskiej przestrzeni. 

Utrzymanie takiego domu to nie lada wyzwanie, zwłaszcza jeżeli mowa o zapewnieniu odpowiednich warunków termicznych. Trzeba zaznaczyć, że dom ogrzewany jest za pomocą pieca na paliwo stałe (węgiel oraz drewno), nie jest również ocieplony, tak więc energia z takiego budynku ucieka w kosmicznym tempie. Raz – to oczywiście wysokie koszty opału, dwa – wymóg regularnego dorzucania węgla do pieca, co niewątpliwie jest uciążliwe, szczególnie gdy po nocy wygasa i trzeba go ponownie rozpalać, a dom już zdążył się wychłodzić. Kto mieszka w takim domu na pewno rozumie, o czym mówię. 

Średnioroczne zapotrzebowanie na opał to ok. 4 tony węgla oraz ok. 6m3 drewna. Na najbliższy sezon trzeba przeznaczyć ponad 8 tys. zł (ok. 5,5 tys. – węgiel oraz 3 tys. – drewno). Nadmienię również, iż ciepła woda użytkowa przez cały rok pozyskiwana jest poprzez wymiennik ciepła towarzyszący instalacji centralnego ogrzewania. Kiedyś woda ciepła była podgrzewana przez bojler elektryczny, ale ze względu na wysokie zużycie energii elektrycznej, które przekładało się na wysokie rachunki za energię, rodzice zrezygnowali z tego rozwiązania. Tak więc, mam dom w malowniczych regionie, ale też mam świadomość jego wad i kosztów związanych z jego utrzymaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *